Wolibórz 2011
Kolejna wyprawa - kierunek południowy zachód - Wolibórz. Znów, oszukując trochę czas, wyjechaliśmy po południu, by kolejny dzień zacząć już na miejscu, w wycieczkowym nastroju. Podróż odbyła się z małymi przygodami. Kiedy już zjechaliśmy z autostrady, okazało się, że polskie drogi już nie są takie piękne. Szczególnie, kiedy zapada ciemność i dziur w drogach nie rekompensuje widok za oknem. Gdzieś po drodze, bardziej bliżej celu niż dalej dopadła nas burza. Pierwszy raz mieliśmy okazję omijać gałęzie spadające nam pod koła. Strach jechać i strach się zatrzymać – poziom adrenaliny u nas wszystkich sięgnął zenitu.
Ponieważ przyjechaliśmy już późno w nocy, a gospodarz był na tyle miły, że zostawił nam uchyloną bramę i namiary na "ukryty" klucz otwierający drzwi wejściowe do budynku. To czekało nas jeszcze jedno wyzwanie: po ciemku odszukanie klucza, a potem odszukanie prysznica w Starym Dworze (a mały nie jest) - jak mawia klasyk: prysznic był bezcenny.
Następnego dnia mieliśmy okazję dokładnie obejrzeć sobie miejsce, do którego przybyliśmy – camping „Leśny Dwór”. Właściciele bardzo się starają, by umilić przyjezdnym pobyt. Wyrównany poziom, miejsca ułożone kaskadowo. Mały placyk zabaw dla dzieci i duże łazienki (jedyny minus, że w piwnicy dużego pałacyku, trudne do zagrzania powietrza).
Po ustawieniu przyczepki w „najwłaściwszym z możliwych miejsc” i rozłożeniu namiotu (celem wyrównania temperatur wewnętrze-zewnętrze) postanowiliśmy odwiedzić „SKANSEN - MINI-ZOO” w Wambierzycach. W czasie drogi nasza córa Eda, zafascynowaną sakralną zabudową, urozmaicała nam czas, wołając z przejęciem (kiedy mijaliśmy jakiś obiekt z wieżami); Iga, bim-bom, jobać!
Skansen robi wrażenie. Jest to miejsce - stworzone siłami właściciela - w którym zgromadzone są różne sprzęty domowego użytku, przedmioty dawniej używane, monety mające wartość kolekcjonerską – wszystko w dużych ilościach. Kolejne wystawy odwiedza się, przechodząc od budynku do budynku. Miedzy nimi stoją maszyny i urządzenia, dawniej używane przez rolników i wiejskie gospodynie. Z tyłu, za głównymi zabudowaniami, funkcjonuje mini-zoo, mieszkają tu zwierzęta leśne, domowe a nawet strusie. Duża atrakcja dla dzieci.
Pogoda, mimo samej końcówki czerwca, niestety nas nie rozpieszczała.
W kolejnym dniu mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do „Skalnego Miasta” w Czechach. Niestety spacer nie był zbyt udany, bo i temperatura nie taka, i pogoda „płacząca” - obiad też mieliśmy przymusowy, bo trzeba się było schronić przed ulewą i nagłą burzą. Miejsce godne polecenia, bo nawet przy nastrojach z „nosem na kwintę” widać było niezwykłą siłę natury, która akurat tutaj postanowiła stworzyć bajkową scenerię ze skał i roślin.
Trzeciego dnia wybraliśmy się do Kopalni Złota w Złotym Stoku. Po posileniu brzuszków wyruszyliśmy na wyprawę po odkrycie drogocennego kruszcu – znów duża frajda dla dzieciaków. W drodze powrotnej zajrzeliśmy do Twierdzy w Srebrnej Górze i już nieco zmęczeni i zmarznięci, wróciliśmy na camping.
Ostatni dzień pobytu postanowiliśmy wykorzystać na zwiedzanie atrakcji Kudowy Zdroju: Muzeum Zabawek i Kaplicy Czaszek.
Zmęczeni, ale zadowoleni, że kolejny raz udało nam się sporo zobaczyć, wróciliśmy do domu.
Odsłony: 739