Sandomierz 2012

Kategoria: Polska Opublikowano: piątek, 26 grudzień 2014 Super User

Długo zastanawialiśmy się, jaki wybrać kolejny cel podróży, by w pełni wykorzystać ilość wolnych dni, jakie dał nam kalendarz. Postanowiliśmy pojechać do Sandomierza – odwiedzić miasto serialowego Ojca Mateusza (którego nie oglądamy). Wyjechaliśmy dosyć późno, bo o 19.00. Chcieliśmy pojechać około dwóch godzin i znaleźć miejsce na nocleg. Dojechaliśmy do Gacków, na Camping „Loch Ness”. Sympatyczne miejsce, ale jak dla nas, tylko przejazdem. Około południa następnego dnia dotarliśmy do właściwego celu. Camping Browarny bardzo fajny, ale niestety położony przy drodze tranzytowej.

Tego dnia mieliśmy ochotę już tylko odpoczywać z zamiarem popołudniowego spaceru po ulicach miasteczka. Przez cały dzień obserwowaliśmy zaskoczeni, najazd przeróżnej maści kamperów i przyczep w to miejsce. Później mieliśmy okazję stwierdzić, że brać kempingowa, to bardzo mili i przyjaźni sobie ludzie. Nie tylko dzieci miały okazję zawrzeć nowe znajomości, my również.

 

 

Kolejnego dnia zaplanowaliśmy zwiedzanie Zamku w Baranowie i Zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Zamek w Baranowie – zwany także „Małym Wawelem” - zrobił na nas wrażenie swoją architekturą oraz dziedzińcem z pięknymi arkadami. Skorzystaliśmy również z pysznej kuchni serwowanej przez restaurację zamkową. Zamek Krzyżtopór to zamek jak z bajki. Mimo tego, że to ruina, będąc w jego wnętrzu jesteśmy sobie w stanie z całą mocą wyobrazić jak wyglądał, gdy jego komnaty nadawały się do zamieszkania. Rewelacja.

W dniu następnym zmuszeni byliśmy zostać na campingu z powodu sytuacji losowej jaką jest choroba spowodowana spożyciem nieświeżej żywności (czytaj lodów).

Szybko wstaliśmy na nogi i już następnego dnia dojechaliśmy do Jura Parku w Bełtowie. Dla rodziców (przynajmniej dla nas) – istny koszmar, dla dzieci – raj na ziemi. Najpierw spacerowaliśmy wśród dinozaurów, potem mieliśmy okazję pobyć w wesołym miasteczku a na końcu odbyć prawdziwe safari prawdziwym szkolnym amerykańskim autobusem. Właściwie trudno było stwierdzić, czy my podziwialiśmy zwierzęta, czy one nas… Baaardzo zmęczeniu wróciliśmy do przyczepy.

Kolejne dwa dni były dla Sandomierza. Najpierw podziwialiśmy go z Wisły. Potem przez cały dzień snuliśmy się uliczkami miasteczka, podziwiając jego zabytkową architekturę. Mieliśmy okazję również przejść się podziemną trasą grodu. Mieliśmy okazję zjeść obiad w atmosferze przyjaznej dzieciom – okazało się na przykład, że to nie problem, że dzieciaki mają frajdę z pisania kredą po kamiennych stopniach tarasu.

Z całą pewnością nie wyczerpaliśmy miejsc wartych obejrzenia w okolicy miasta. Zawsze będzie jeszcze po co wrócić ..

Odsłony: 999