Hiszpania 2016

Kategoria: Europa Opublikowano: poniedziałek, 16 styczeń 2017 Super User

26 dni - 7374 km

Decyzję o urlopie w Hiszpanii, a właściwie w jej północnej części, podjęliśmy dosyć spontanicznie. Pierwotnie mieliśmy jechać gdzieś bliżej, ale chęć poprzebywania w cieplejszym klimacie zwyciężyła. Tylko wtedy nie byliśmy jeszcze świadomi tego, jak bardzo klimat tego kraju jest zróżnicowany. Okazało się bowiem, że północ Hiszpanii, w przeciwieństwie do centralnej i południowej, jest mało słoneczna, w przeważającej części lata temperatury są tam znośne, nie ma upałów. Z pogodą trafiliśmy jednak nieźle  – mieliśmy średnio około 23 st. w dzień. Aczkolwiek okazało się, że noce w tej części kraju są dosyć wilgotne, często przychodzą mgły lub mżawki, więc pozostawienie czegokolwiek na zewnątrz skutkuje zawilgoceniem. Kiedy dotarliśmy na zachód, klimat nieco się zmienił, więcej było słońca, noce też były cieplejsze, ale na trzy dni, które tam spędziliśmy, tylko jeden sprzyjał plażowaniu, bo był na tyle słoneczny i ciepły. W tym czasie, kiedy przebywaliśmy na północy i zachodzie, temperatury w Madrycie były bliskie 40 st. c.

Przejazd przez ląd, nie wzdłuż linii brzegowej, również nas zaskoczył, ale tym razem ukształtowaniem terenu. Hiszpania bowiem to kraj w dużej mierze górzysty, autostrada z Santiago di Compostella do Saragossy jest dziełem architektury drogowej – raz jest wydrążana w górach, raz wzniesiona wysokimi wiaduktami nad dolinami, ma też duże różnice wysokości (w Polsce by to nie przeszło), w każdym bądź razie było co podziwiać z okien samochodu. Jednocześnie uprzedzamy ciągnących przyczepę, że ciągnik w tych stronach musi być dobry.

Kempingi w Hiszpanii mają dosyć dobry standard, z reguły spaliśmy w czystych i schludnych warunkach, aczkolwiek ceny przewyższyły nasze kalkulacje. W czasie naszej podróży najbardziej podobał nam się pobyt na kempingu po zachodniej stronie kraju i ten, na którym mieliśmy okazję spać ostatnie noce w Hiszpanii.


W dużej mierze udawało nam się porozumiewać w języku angielskim, aczkolwiek staraliśmy się słów grzecznościowych i podstawowych stosować właściwych dla kraju. Jeśli już całkowicie zdolność porozumienia werbalnego była niemożliwa, ludzie chętnie rozmawiali się z nami „na migi”, a w jednym przypadku, na stacji benzynowej, pan zupełnie nie przejmując się tym, że nie rozumiemy hiszpańskiego i tak opowiedział nam swoją historię, setnie się przy tym bawiąc.

Dzień 1

Wiedzieliśmy, że podróż do Hiszpanii będzie długa, więc udało nam się wziąć dwa dni więcej urlopu niż zwykle. Chcąc jak najlepiej wykorzystać czas wolny, wyjechaliśmy w środę wieczorem. Jechaliśmy z zamiarem spania gdzieś w Niemczech między tirami na parkingu, ale widok kempingu na GPSie w Zgorzelcu sprawił, że zmieniliśmy decyzję. Pomysł nie był do końca trafiony, bo jak to (często jeszcze) w Polsce bywa, płacisz jak za zboże i śpisz w syfie…

Kemping Zgorzelec 85 zł/noc | Przejechane 348 km


Dzień 2

Kolejny dzień spania, w Niemczech. I tu już, choć kemping mały i zdecydowanie tranzytowy, lepsze warunki, choćby w sanitariatach (mówimy o tej samej cenie co w Polsce). Ponieważ wyjechaliśmy w trakcie Euro 2016, a czwartek był dniem gry Polaków, wyczuwalne było w czasie podróży napięcie, czy zdążymy obejrzeć mecz. Udało się! I choć Polacy przegrali w karnych, to byliśmy z nich dumni. Ten dzień był wyjątkowy również z tego powodu, że Dziewczynkom było dane na kolację o 22.30 zjeść lody…

Camping Bruchsal http://www.naturfreunde-bruchsal.de/Camping.html  21,50 euro/noc | Przejechane 644 km | 11,7 l/100km


Dzień 3

Kolejny dzień w samochodzie, ale tym razem, po wjechaniu do Francji, zjechaliśmy z autostrady. Mieliśmy dość monotonnych widoków na inne samochody, ekrany dźwiękochłonne i metalowe barierki. Dzięki temu mogliśmy podziwiać wspaniałe widoki Francji centralnej – szkoda, że z okien samochodu, ale może następnym razem… kto wie…? Dojechaliśmy na duży kemping, z ogromnym placem zabaw, więc Dziewczyny miały okazję jeszcze trochę pobrykać przed spaniem (i tak podziwialiśmy je za tyle godzin w samochodzie).

Camping les Sablons  - Pont-du-Château, Auvergne-Rhône-Alpes http://www.campinglessablons.com 23,00 euro/noc  | Przejechane 640 km | 11,7l /100km


Dzień 4

Kolejny dzień bez większych zmian. Znów długotrwały pobyt w samochodzie, ale tym razem udało nam się osiągnąć cel – kemping w Pirenejach za Lourdes.

Camping Les Frênes  http://campinglesfrenes.fr/ 32 euro/noc | Przejechane 552 km


Dzień 5

Piętnaście lat temu, gdy jeszcze byliśmy parą (tzn. nie małżeństwem), udaliśmy się w podróż do Portugalii. Wracając, zahaczyliśmy o Pireneje i chcieliśmy zobaczyć wodospad Gavarnie. Dojechaliśmy późnym popołudniem do miasteczka i nie przewidzieliśmy wówczas, że dotarcie do siklawy będzie jeszcze wymagało trochę wysiłku i czasu – z powodu nadciągającego wieczoru byliśmy wtedy zmuszeni zawrócić. Aż do teraz wspominaliśmy nasz niedokończony wypad, bo dziś udało nam się plan zrealizować w 100 procentach i to z dwójką Dzieciaków. Grande Cascade de Gavarnie jest, według przewodników, najwyższym wodospadem w Europie – ma wysokość 422 m. Jego otoczenie jest szczególne: to jeden z licznych wodospadów spadających do Cirque de Gavarnie – półkolistego amfiteatru wyżłobionego przez rzeki i lodowce. Wznoszące się nad nim szczyty osiągają ponad 3000 m.n.p.m. Lepszej pogody nie mogliśmy sobie wymarzyć – słońce na niebie i temperatura ponad 20 st. w cieniu. Nie mogliśmy się oprzeć, by, w drodze powrotnej, w schronisku blisko wodospadu, nie usiąść jeszcze na chwilkę i nie napawać się rozciągającym się przed nami widokiem. Zaczęliśmy wakacje!

Wodospad Gavarnie

Camping Les Frênes  http://campinglesfrenes.fr/ 32 euro/noc | Przejechane 69 km bez przyczepy


Dzień 6

Znów się przemieszczamy, chcemy dotrzeć do Hiszpanii. Naszym celem jest kemping nad brzegiem oceanu niedaleko San Sebastian (Donostia). Mało kilometrów do przejechania, więc liczymy na wolne, leniwe popołudnie. Kemping jest usytuowany nad Zarautz, na wzgórzu ostro wpadającym do wody – jak powiedział jeden pan: na plażę jest 10 min., a z powrotem 20. W rzeczywistości na dół było 15, do góry – 30. Za to dzieci miały radochę – przez chwilę, dopóki nie zaczęło padać, mogły pokopać w piasku, pouciekać przed, naprawdę dużymi, falami i cieszyć się wodą aż po horyzont. A my – rodzice – obserwowaliśmy serfer’ów pragnących złapać swoją falę. Idąc z powrotem na kemping Dziewczyny z zaciekawieniem liczyły schody: według nich było ich 425. Urocze miejsce.

Grand Camping Zarautz http://www.grancampingzarautz.com 40,5 euro/noc | Przejechane 244 km


Dzień 7

Na dziś zaplanowaliśmy zwiedzanie San Sebastian (Donostia) oraz Pampeluny. Z zebranych przez nas informacji wynika, że San Sebastian najciekawsze jest widziane z wysokości lotu ptaka. Chcąc dotrzeć na jedno ze wzgórz, by mieć możliwości obejrzenia miasta z wyższej pozycji, mamy jednak możliwość przypatrzeć się mu z bliska. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni jego zabudową, ulice miasta, choć ruchliwe, bardzo ciasne i wymagające refleksu od kierowcy, są zadbane, otoczone roślinnością. Mnóstwo osób poruszających się na skuterach. Znaleźliśmy miejsce parkingowe i wyruszyliśmy na spacer na Monte Ulia, skąd można zobaczyć całą panoramę miasta. Nabieramy ochoty, by zejść na dół i przespacerować się choć chwilę jego ulicami. Nawet mały deszczyk nie krzyżuje nam planów. Spacerując docieramy do Aquarium, które jest niesamowitą atrakcją dla Dziewczynek, z otwartymi buziami i niesamowitym zaciekawieniem podchodzą do kolejnych akwariów, w których można podziwiać niezliczone morskie okazy ryb i innych wodnych sworzeń. Nie lada wydarzeniem jest przejście podwodnym tunelem.

Po szybkim posiłku i zakupach jedziemy do Pampeluny (Iruny). Wiemy, że będziemy tam dzień przed rozpoczęciem Sanfermin, ale ilość ludzi i atmosfera, jaką tam zastajemy, przerasta nasze oczekiwania. Trochę błądzimy po mieście w poszukiwaniu drogi, którą będą przebiegać byki, ale w końcu udaje nam się znaleźć jej początek, a potem również i koniec, zwieńczony budynkiem areny. Mnóstwo ludzi, w witrynach sklepów biało-czerwono, w oknach i na balkonach wywieszone, z okazji zbliżającego się święta, chusty, flagi, hasła zagrzewające do biegu. Festiwal trwa w dniach od 6 do 14 lipca. Od 7 lipca, każdego dnia o 8 rano rozpoczyna się bieg byków (encierro) ulicami miasta, specjalne wyznaczoną, ogrodzoną trasą, która ma długość 825m. Kończy się w Plaza de Toros, która po Mexico City i Madrycie, jest trzecią co do wielkości na świecie. Pogoda nam dopisała: po nieco deszczowym San Sebastian i drodze do Pampeluny w chmurach i mgle, miasto wita nas słońcem i ciepłem.

Zmęczeni, ale w doskonałych humorach, wracamy na kemping.

Grand Camping Zarautz http://www.grancampingzarautz.com 40,5 euro/noc | Przejechane 204 km bez przyczepy


Dzień 8

Zapinamy przyczepę i jedziemy dalej. Dzisiaj niedużo kilometrów przed nami – chcemy dotrzeć do kempingu, zostawić przyczepę i zwiedzić Bilbao oraz kapliczkę Ermita de San Juan z IX lub X w. wzniesiony na skalistym półwyspie Gaztelugaxe. Pogoda nam dopisuje, jest słonecznie, ale temperatura nie przekracza 25 st. C. Zanim docieramy na miejsce, jedziemy krętą, nadmorską drogą, skąd można podziwiać miasteczka zbudowane nad samą wodą. Na parkingu okazuje się, o czym nie wiedzieliśmy wcześniej, że do kościółka można się dostać pieszo idąc najpierw ścieżką w dół, a dopiero potem zaczyna się wspinaczka po stopniach na szczyt wzgórza – cała wędrówka zajmuje nam ok. 1,5 godziny i wymaga nieco wysiłku, ale widoki, jakie rozciągają się na ocean, a później, z półwyspu, na linię brzegową, całkowicie wszystko rekompensują. Warto rozbujać, zawieszony nad wejściem do kapliczki, dzwon. Jego bicie wraz z pomyśleniem życzenia podobno gwarantuje, że się ziści. Ciekawości temu miejscu dodaje fakt, że informacji o nim nie znaleźliśmy w żadnym - z czterech - polskich przewodników.

San Juan de Gaztelugatxe

Jedziemy do Bilbao, głównie z zamiarem zobaczenia Muzeum Guggenheima. Niestety, limit czasowy nie pozwala nam wejść do środka, niemniej jednak sam budynek wart jest zobaczenia i stanowi sam w sobie, dzieło sztuki. W którymś z przewodników przeczytaliśmy, że żadna ilość obejrzanych zdjęć nie przygotuje nas na ten widok i jest to zgodne z prawdą. Forma oraz materiał, z którego zbudowane jest Muzeum tworzy niepowtarzalną kompozycję i idealnie wpisuje się w otoczenie. Tramwajem podjeżdżamy jeszcze na Stare Miasto, by przejść się jego wąskimi uliczkami, cofnąć nieco w czasie i poczuć klimat, jaki tworzą tam ludzie leniwie przechadzający się wzdłuż budynków lub siedzący przy stolikach licznych barów i kawiarni. Bilbao to kolejne hiszpańskie miasto, które bardzo nas zaskoczyło klimatem, swoim uporządkowaniem i niepowtarzalnym urokiem.

Aby wypełnić plan dnia, choć jest już dosyć późno, jedziemy zobaczyć jeszcze, wybudowany jako pierwszy na świecie, most gondolowy Puente de Vizcaya, zaprojektowany przez Alberto Palacio. Most został w 2006r. wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Z dużym zaciekawieniem oglądaliśmy wielką gondolę zawieszoną na wielu linach, przesuwającą się wraz z samochodami, innymi pojazdami i pieszymi, nad wodą.

Camping Arrien Gorliz http://www.campinggorliz.com 47euro/noc | Przejechane 98 km z przyczepą + 95 km bez przyczepy = 193 km


Dzień 9

Północne wybrzeże Hiszpanii jest pełne urokliwych miejsc. Jadąc samochodem nie możemy oderwać wzroku od otaczających nas krajobrazów – jesteśmy zaskoczeni widokiem tego, co nas otacza. Z żalem zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkiego, co byśmy chcieli. Dziś kolejny dzień podróży. Pierwszym punktem przystankowym na mapie naszej tarasy jest Castro-Urdiales – małe, portowe miasteczko, w którym warto zobaczyć kościół Santa Maria de la Asuncion, którego budowę rozpoczęto w XIII w. oraz znajdujący się tuż obok średniowieczny zamek templariuszy przekształcony w latarnię morską. Obie budowle stoją nad nadmorskim klifie i wyglądają bajecznie, stanowiąc tło dla kutrów i łodzi stojących w porcie w czasie odpływu.

Po niecałej godzinie jazdy docieramy do Cabo Mayor, gdzie można podziwiać latarnię morską usytuowaną malowniczo na wysokim, skalistym brzegu.

Ostatnim punktem zwiedzania dzisiejszego dnia jest baśniowa willa El Capricho, zaprojektowana przez młodego Antoniego Gaudiego, znajdująca się w miejscowości Comillas. Budynek inspirowany jest stylem mudejar, z widocznymi orientalnymi wpływami (wieża w kształcie podobnym do minaretu), a ściany zewnętrzne ozdobione żółtymi i zielonymi kaflami z motywem kwiatu słonecznika. Niestety nie możemy zostać w tym miasteczku dłużej, choć wiemy, że warto.

Camping Deva, Gijón http://www.campingdeva-gijon.es 43 euro/noc |Przejechane 320 km (2 x odpinana i zostawiana przyczepa)


Dzień 10

Krążąc po internecie w poszukiwaniu miejsc wartych obejrzenia w rejonie, przez który przejeżdżamy, trafiamy na informację o miejscu, które nazywa się Plaża Katedr (Playa de las Catedrales). Dowiadujemy się, że najważniejsze to być na miejscu w czasie odpływu. Mniej więcej jesteśmy zorientowani, jakie są godziny pływów, więc jedziemy zobaczyć plażę. Swoją nazwę wzięła od formacji skalnych, które zostały ukształtowane przez wodę, a ich łukowe kształty przypominają łuki przy katedrach. Kiedy jest przypływ nie da się zejść na plażę, by podziwiać to zjawisko. Stajemy na parkingu, ludzi jest już dosyć dużo, nie musimy szukać wejścia, idziemy za innymi turystami. Przy wejściu, o czym nie wiedzieliśmy, dowiadujemy się, że aby zejść na piasek, musimy się zarejestrować. Pomaga nam Pani, która się tym zajmuje. Niestety, nie znamy celu tej rejestracji, wejście jest za darmo. Plaża zachwyca, szkoda tylko, że można ją podziwiać jedynie w towarzystwie tak wielu osób, ale i tak spacerujemy tam ponad godzinę.

Wieczorem docieramy na świetny kemping nad oceanem, blisko miejscowości Muxia. Z kempingu można bezpośrednio zejść na plażę, a na miejscu wykąpać się w basenie. Z ulgą i perspektywą odpoczynku po podróży, organizujemy sobie miejsce obok przyczepy.

Cámping Lago-Mar Muxia http://www.campinglagomar.es/ 35 euro/noc | Przejechane 384 km


Dzień 11

Mamy dzień wolnego, nie zamierzamy się ruszać z kempingu. Mamy szczęście z pogodą – wiemy, że trudno w tych okolicach trafić na słoneczny, ciepły dzień, ale nam się udaje. Spędzamy dzień na basenie i na plaży. Mamy krótki wieczorny zryw rowerowy, ale drogi okazują się zbyt forsowne :-/

Cámping Lago-Mar Muxia http://www.campinglagomar.es/ 35 euro/noc


Dzień 12

Budzimy się w deszczu, na szczęście nie pada zbyt długo, postanawiamy więc zrobić sobie mały objazd po okolicznych wsiach i miasteczkach brzegiem oceanu do Muros, proponowany przez przewodnik National Geografic. Docieramy do Cabo Finiesterre, który był uznawany przez starożytnych za kraniec ówczesnego świata. Przejeżdżamy przez Corcubion, gdzie zjadamy pyszny obiad w miejscowej, portowej knajpce. Po obiedzie postanawiamy pójść na mały spacer, zachęceni przez aurę, która tworzy klimat jak z niezłego kryminału (chmury wcinające się w ląd) docieramy do nabrzeża, które ozdobione jest masą kolorowych kafelków. Z ciekawością przyglądaliśmy się też zabudowie szeregu domów z oszklonymi balkonami. Następnie dojechaliśmy do Carnota, gdzie obejrzeliśmy najdłuższy w Galicji spichlerz (horreo) na słupach. W czasie wycieczki mamy okazję podziwiać niecodzienne zjawisko atmosferyczne, jakim są chmury „leżące” na oceanie, czasem wcinające się w zatoczki i wkradające się w zabudowania miasteczek przy nich położonych. Widoki są baśniowe. Zadowoleni z kolejnej wycieczki i przygód wracamy na kemping.

Cámping Lago-Mar Muxia http://www.campinglagomar.es/ 35 euro/noc | Przejechane 161 km bez przyczepy


Dzień 13

Chcąc przemieścić się na wschodnie wybrzeże i zdążyć do domu przed końcem urlopu, jesteśmy zmuszeni wyruszyć w dalszą drogę. Nie możemy jednak, będąc tak blisko, nie obejrzeć Katedry w Santiago de Compostella. Jemy szybki posiłek, ku uciesze Dzieci, w McDonald’s i ruszamy w dalszą drogę.

Po raz kolejny w czasie naszej podróży przekonujemy się, że Hiszpania to bardzo górzysty kraj. Nie wiedzieliśmy, że aż tak. Mamy okazję podziwiać genialne konstrukcje szybkich dróg poprowadzone przez wysokie góry. Po raz pierwszy też samochód nam się lekko „zbuntował”, bo wyświetlił komunikat, że silnik ma za wysoką temperaturę i należy zredukować prędkość. Wieczorem docieramy do bardzo przyjemnego kempingu, przy którym płynie rzeka, a właściciele brzeg wysypali piaskiem, ku uciesze Dziewczynek.

Camping El Bierzo http://www.campingbierzo.com/ 28 euro/noc | Przejechane 276 km


Dzień 14

Jadąc dalej w kierunku wschodnim docieramy do zamku templariuszy w Ponferradzie. Bryła zamku tworzy ciekawą całość, jak dowiadujemy się z przewodników, budowany był przez wieki nie tylko przez Templariuszy. Bardzo dekoracyjna jest brama wejściowa do zamczyska, ozdobiona wieżyczkami zwieńczonymi blankami. Wejście do zamku jest płatne.

Na dzisiaj mamy zaplanowany jeszcze przejazd przez Astorgę, gdzie chcemy zobaczyć Pałac Biskupi zaprojektowany przez Gaudiego, którego budowa trwała dosyć długo i wiązała się z wieloma burzliwymi wydarzeniami. Niestety, kiedy dojeżdżamy na miejsce, pałac jest w remoncie. Nie możemy więc wejść nawet do ogrodów. Niemniej jednak samo podziwianie go zewnątrz, nawet przystrojonego rusztowaniami, sprawia nam przyjemność.

Naszą uwagę na miejscu przyciąga też pobliski budynek Katedry.

Astorga

Po drodze mijamy jeszcze zamek Penafiel, ale już odpuszczamy sobie jego oglądanie z bliska, poprzestajemy na podziwianiu go podczas przyczepowego posiłku. Jego bryła jest długa a wąska – przypomina więc swoim kształtem okręt wojenny, szczególnie że swą wieżą strażniczą mierzącą aż 34 metry.

Camping El Concurso http://www.campingelconcurso.com/ 27 euro/noc | Przejechane 444 km


Dzień 15

Przez chwilę zastanawiamy się, czy nie zwiedzić mijanej po drodze Saragossy, ale odpuszczamy, pocieszając się myślą, że już tam byliśmy no i że nie można mieć wszystkiego. Dojeżdżamy do kurortu obok Tarragony, lokujemy się na kempingu, z którego – przy odrobinie chęci - nie trzeba w ogóle wychodzić, bo wszystko, łącznie ze wszystkimi atrakcjami, jest dostępne na miejscu. No, po prostu raj dla dzieci. Dziewczynki od razu pędzą do basenu, a my odpoczywamy przed „domkiem” z poczuciem, że tu na pewno temperatura w nocy nie spadnie poniżej 21 st. C. Nazajutrz wybieramy się przecież do wesołego miasteczka.

Żeby się nie okazało, że coś ważnego nam umknęło, wybieramy się wieczorkiem na spacer na deptak nad morzem, a potem do późna w nocy mamy okazję słuchać na żywo ostatnich hitów z list przebojów w niezłym wykonaniu.

Camping La Siesta, Salou http://www.camping-lasiesta.com/ 78 euro/noc | Przejechane 409 km 


Dzień 16

No i Dziewczynki się doczekały - Port Aventura, szósty co do wielkości park rozrywki w Europie. Jeżeli Iga dobrze rozpoznała, postacią przewodnią parku jest Struś Pędziwiatr. Docieramy tam z kempingu na nogach. Wesołe miasteczko jest podzielone na 6 obszarów tematycznych: Mediterrania, Far West, Mexico, China, Polynesia, Sesamo Aventura. Port Aventura jest też znany z tego, że ma najwyższy w Europie rolercoster i oprócz atrakcji mrożących krew w żyłach zwykłych śmiertelników, jest mnóstwo innych, z których mogą korzystać mniejsze i większe dzieci. W budowie jest park Formuły 1, jego otwarcie planowane jest na 2017 rok. Bilet kupuje się przy wejściu (my kupiliśmy na naszym kempingu), potem za atrakcje się już nie płaci, jednak na wejście na większość z nich, przynajmniej w środku dnia, się czeka, na te bardziej atrakcyjne to nawet około 1h. Później już jest lepiej. Bardzo zmęczeni, ale pełni wrażeń wracamy do domu.

Camping La Siesta, Salou http://www.camping-lasiesta.com/ 78 euro/noc | Park Port Aventura


Dzień 17

Kolejny etap podróży przed nami. Na dziś mamy zaplanowany krótki odcinek, bo przenosimy  pod Barcelonę – chcemy trafić na kemping Masnou, na którym byliśmy 13 lat wcześniej i … udaje się. Z opisu wnioskujemy, że to najstarszy kemping w Hiszpanii. Żeby nie tracić czasu jedziemy do Parku Guell projektu Gaudiego. Park był planowany przez Guell’a na osadę dla pracowników z jego fabryki, ale – ponieważ działki się nie sprzedały – postanowił dać Gaudiemu wolną rękę, by zagospodarował obszar według swojego uznania. Park znajduje się na wzgórzu. Pojechaliśmy samochodem i znaleźliśmy parking (po małych perturbacjach) pod wzgórzem i aby dojść do wejścia mieliśmy okazję korzystać z ruchomych schodów. Niezła atrakcja dla dzieci i dorosłych – schody ruchome w mieście w celu ułatwienia wspinania się piechurom po stromych uliczkach. Weszliśmy do parku od tyłu, nie od razu się zorientowaliśmy co i jak. Żeby nie musieć już potem wchodzić bardziej pod górę, zrobiliśmy to od razu – nagrodą był piękny widok, właściwie 360 st. – na Barcelonę i okolicę. Zeszliśmy na dół, by zobaczyć sławne budki strażnicze i dom, w którym mieszkał sam Mistrz w ostatnich latach swojego życia. Okazało się, o czym nie wiedzieliśmy wcześniej, że część parku jest zagrodzona i udostępniona zwiedzającym płatnie. Bilety wymagają rezerwacji, bo wpuszczają, ze względu na walory artystyczne tej części, tylko 400 osób co pół godziny. Czekaliśmy na swoje wejście 2,5 h, ale się udało i było warto. Mieliśmy okazję podziwiać ponoć najdłuższą ławkę parkową w Europie, domy strażnicze, schody, podcienia i sławną jaszczurkę. Dla zaciekawionych – bilety można na konkretną godzinę rezerwować także przez internet. Po 21.30 park otworzono bez konieczności kupowania biletów.

Camping Masnou http://campingmasnoubarcelona.com 47 euro/noc |Przejechane 174 km


Dzień 18

Choć już kiedyś mieliśmy okazję zwiedzać Sagrada Familia – chcieliśmy zobaczyć postępy budowy no i pokazać sławny kościół Dzieciom. Przezornie zakupiliśmy bilety przez internet rano na popołudniowe wejście. Kemping jest dobrze usytuowany, ma dogodne połączenie kolejką podmiejską z Barceloną – do centrum miasta jedzie się ok. 20 min. Wysiedliśmy na Plac de Catalunya i postanowiliśmy udać się pieszo w stronę Casa Mila aby potem dotrzeć do Sagrada, jednak po drodze bardzo zainteresował nas inny dom projektu Gaudiego – Casa Batllo. I choć ceny biletów zwalały z nóg (25 euro od osoby dorosłej), postanowiliśmy wejść do środka i nie żałowaliśmy. Zwiedzający przy wejściu zaopatrywani są w aparaty audiowizualne, na których, w części pomieszczeń, interaktywnie, wyświetlają się urządzone wnętrza. Dom jest udostępniony w całości do zwiedzania.

Po, naprawdę, szybkim posiłku właściwie biegniemy do Sagrada Familia by zdążyć na właściwą godzinę. Niestety nie jesteśmy, nawet wspólnymi siłami, przypomnieć sobie na jakim etapie budowy był kościół te 13 lat temu, kiedy byliśmy w Barcelonie, ale obecnie obie fasady: Pasji i Bożego Narodzenia są już połączone i Sagrada jest zadaszona. Wnętrze kościoła jest ogromne, mieni się kolorowym światłem w zależności od kolorów szkła witraży (jest ich mnóstwo), sklepienie jest podpierane prze las (dosłownie) kolumn. Wejście do krypty i do grobu Gaudiego wymaga stosownego ubioru (zakrytych ramion i kolan). Niestety i tak byśmy tam nie weszli, bo z tego, co udało nam się zaobserwować, miała się tam odbyć ceremonia zaślubin. Warto jeszcze, po obejrzeniu wnętrza Sagrada, zejść do podziemi, by móc zdobyć dodatkowe informacje o obu projektantach kościoła, etapach jego powstawania i przewidywanym wyglądzie po zakończeniu budowy (planowany na 2026r.). Później obeszliśmy budowlę jeszcze dookoła, by zrobić parę zdjęć z zewnątrz i wróciliśmy na kemping.

Camping Masnou http://campingmasnoubarcelona.com 47 euro/noc


Dzień 19

Postanowiliśmy jeszcze jeden dzień spędzić w Barcelonie, by móc przespacerować się słynną La Rambla. Tym razem kolejką i metrem docieramy pod Casa Milla, ale podziwiamy ją już tylko z zewnątrz (wejście wymaga wcześniejszej rezerwacji) i spacerem, przez La Rambla, docieramy na wybrzeże. Po drodze wstępujemy do pizzerii, z piętra której z zaciekawieniem - przy okazji edukując Dziewczynki z zakresu nielegalnego handlu - obserwujemy „taniec” nielegalnych handlarzy oraz inne osoby zaangażowane w informowanie o pojawieniu się policji lub straży miejskiej. W trakcie spaceru podziwiamy talenty osób, które pracują na tej zatłoczonej ulicy – od „żywych pomników”, poprzez malarzy i portrecistów, do osób, które trudnią się sztuką wycinania - na pamiątkę - w papierze profilów osób, które im za tę usługę zapłacą (musimy przyznać, że pan od wycinania był mistrzem). Przy porcie postanowiliśmy usiąść na chwilę przy małym piwku, by jeszcze, przed powrotem, przespacerować się uliczkami dzielnic Barri Gotic i La Ribera.

Camping Masnou http://campingmasnoubarcelona.com 47 euro/noc


Dzień 20

Znów niewiele kilometrów przed nami. Chcemy dotrzeć na kemping blisko Figueres, ale gdzieś nad morzem, by Dziewczynki mogły jeszcze skorzystać z zabawy na plaży. Docieramy na Castell Mar, między Empuriabrava a Roses - sympatyczne miejsce, dosyć zatłoczone, ale dzięki odgrodzonym miejscom biwakowania, dające możliwość dość intymnego przebywania. Dodatkową atrakcją jest basen, który stanowi miłą odskocznię od kąpieli w słonej wodzie morza. Włączamy na luz i resztę dnia spędzamy na plaży i basenie.

Camping Castell Mar http://www.camping-castellmar.com/ 60 euro/noc | Przejechane 140 km


Dzień 21

Będąc w tych stronach nie można odpuścić wycieczki do Figueres, do Muzeum Dalego. Muzeum zawiera w swoich zbiorach dzieła Dalego oraz innych abstrakcjonistów. Wczytując się w życiorys tego artysty, można odnieść wrażenie, że był top celebrytą swoich czasów, a jego życie było równie barwne i bogate w abstrakcje jak jego dzieła. Mieliśmy jeszcze ochotę zajrzeć do domu w Cadaques, w którym mieszkał do końca swojego życia. Z Figueres jedzie się tam przez wzgórza, dosyć krętą i stromą, ale za to widokową trasą. Z przewodnika dowiadujemy się, że Cadaques to najdalej na wschód wysunięte miasteczko Hiszpanii. Kiedy docieramy na miejsce, okazuje się, że Dali nie mieszkał w samym miasteczku, ale w Portlligat, położonym przy urokliwej zatoczce. Wiedzieliśmy, że do domu nie wejdziemy (obowiązuje rezerwacja i najbliższy możliwy dla nas termin był dopiero za kilka dni), ale chcieliśmy zobaczyć chociaż samą bryłę domu. Tam czekała nas niespodzianka, bo udało nam się obejrzeć ogrody przy domu, które swoją architekturą w pełni oddawały charakter Dalego i pewnie wnętrza domu. Byliśmy w pełni usatysfakcjonowani.

Dom Dalego w Portlligat

Camping Castell Mar http://www.camping-castellmar.com/ 60 euro/noc | Przejechane 87 km bez przyczepy


Dzień 22

Dzień „pełnej laby”. Przed samym powrotem do domu chcieliśmy jeszcze spędzić dzień na kempingu i plaży, i wypocząć przed drogą powrotną do domu. Pod wieczór zrobiliśmy sobie wycieczkę rowerową do pobliskiego Empuriabrava. Miasteczka o tyle ciekawego, że oprócz uliczek, jego drogami transportowymi były również kanały, co w połączeniu z wybudowanymi tam willami, stanowiło dość ekscentryczne i wyglądające ekskluzywnie, połączenie. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na plaży, dając Dziewczynkom możliwość pożegnania się z morzem i piaskiem.

Camping Castell Mar http://www.camping-castellmar.com/ 60 euro/noc


Powrót do domu:

Dzień 23

Camping du Sevron https://www.campingdusevron.fr 21 euro/noc| Przejechane 599 km | Autostrady 59 euro

Dzień 24

Naturcamping Braunsbach http://www.camping-braunsbach.de 33 euro/noc| Przejechane 578 km

Dzień 25

Kemping Jaskółka Marczów http://www.jask.com 80 zł /noc | Przejechane 595 km

Dzień 26

Sweet Home | Przejechane 313 km

 

Zapraszamy do Galerii

Odsłony: 1060